"Dope" - Quentin zachwycony
„Dope” – to film, który w Warszawie jest grany jedynie na pojedynczych seansach w kinie LAB. Co zazwyczaj źle wróży. Owszem dobrze nie jest, ale film ma kilka pozytywnych elementów.
Przede wszystkim to film w klimacie współczesnej popkultury amerykańskiej.
Jest tam bardzo dużo kreśleń, których do końca nie rozumiem (gdzie tam do końca, w ogóle nie rozumiem), jest sporo dialogów związanych z muzyką hip-hop – więc jak ktoś jest w temacie to może ma dodatkowy ubaw.
Jakby było o NBA to nie wykluczone że miałbym zabawę. Ale sportem to bohaterowie filmu się mało interesują. Reżyser na początku wyjaśnia znaczenie słowa Dope, ale później już musi widza pozostawić samego sobie, bo w końcu nie może wszystkiego tłumaczyć. Nie wszyscy dają radę, ale jak ktoś nawet nie wie, co to geek …
Generalnie film jest przede wszystkim o narkotykach. Motyw podrzucenia towaru standardowy, ale momentami fabuła się całkiem fajnie rozwija. No i jest tutaj kilka dodatkowych smaczków.
Dużo lepszą recenzję z tego filmu napisał Quentin – człowiek z którym kilkanaście lat temu bardzo fajnie się dyskutowało na forum internetowym rec.film – czy coś tam. Zapomniane sposoby komunikowania w czasach facebooka i twittera. A szkoda, bo wielu wartościowych ludzi (z różnych dziedzin) tam można było poznać.