"Skala szarości" - dziecko zaorało twórców
Stosunkowo (nomen omen) dawno nie było filmu o jakże popularnym temacie homoseksualizmu. Nawet można było się obawiać że zmiany na najwyższych stanowiskach ministerialnych ograniczą ten jakże interesujący temat wśród polskich dystrybutorów. Kłam tym sugestiom kładzie najnowszy film, wprowadzany do wybranych kin studyjnych (dokładnie tych samych co zawsze w przypadku tej tematyki) „Skala szarości”. Co prawda tytuł nie wskazuje jeszcze jednoznacznie na fabułę, ale po paru minutach nie mamy wątpliwości jaki temat jest na „wokandzie”.
Zgodnie z tradycją filmów LGTB pierwsze pół godziny to masakryczne nudy. Po ekranie pląta nam się niejaki, który jest …. nie jednak nie jest, no ale powinien być szczęśliwym członkiem standardowej rodziny: mężczyzna-kobieta-dziecko.
Powodzi mu się nieźle, ale jak to tak często bywa jak człowiek nie ma problemu (pieniądze, zdrowie) to sobie jakiś znajdzie. Otóż nasz Bruno poznaje młodego nauczyciela, który pomaga mu w realizowanych projekcie. Dalszego ciągu już się powinniście domyślić, biorąc pod uwagę hasło LGTB.
Skala szarości to film dwóch scen, które wyróżniają się wszechogarniającej nudy (nigdy nie mogę zrozumieć dlaczego filmy o homoseksualistach są tak wolne, nudne, pozbawione akcji i dialogów). Pierwsza scena klasuje ten film na poziomie filmowego rynsztoka. Jak ktoś lubi homoseksualne porno to polecam, bo przekracza ona zarówno granice dobrego smaku, jak i cienką granicę dzielącą filmy o takiej tematyce od zwyczajnego pornosa.
Ale nieświadomi, którzy nie zdzierżą tej sceny i wyjdą z sali kinowej, stracą możliwość obejrzenia sceny stanowiącej (pewnie nieświadomie dla twórców) trafne podsumowanie eksponowania we współczesnej kulturze odmienności seksualnej. To świetna scena, w której dziecko delikwenta siada przy stole i ze łzami w oczach opowiada, że słyszało jak rodzice szkolnego kolegi mówili, że widzieli jego ojca całującego innego mężczyzna. Rozpacz w oczach tego dziecka stanowi większą krytykę propagowania homoseksualizmu niż dziesiątki artykułów i kilka marszów antytęczowych razem wziętych.
Twórcy filmu próbuje co prawda jeszcze ratować głównego bohatera, uwypuklając jego samotności i zagubienia w związku heteroseksualnym, ale na słowa skrzywdzonego dziecka nie mają żadnej riposty. Jak to mówią w internecie młody ich zaorał ….