"Miara Człowieka" - poniżanie
Bohaterem filmu „Miara człowieka” jest operator dźwigu, który traci pracę. Poznajemy go jak jest zdegustowany szkoleniem, które miało mu ułatwić pozyskanie nowej posady. Później mamy szereg – trochę wyalienowanych – scen pokazujących jego starania zawodowe, pozyskanie środków do życia, a w końcu sekwencję doświadczeń w pracy jako ochroniarz w supermarkecie.
Każda z tych scen jest obrazem poniżania człowieka, jako istoty ludzkiej. Ten film to oskarżenie współczesności: bezdusznej, materialistycznej, opartej na kulcie pieniądza, kariery, pośpiechu, nieposzanowania praw jednostki. Nasz bohater ze stoickim spokojem znosi kolejne upokorzenie – zarówno te dotyczą jego (rozmowa kwalifikacyjna przez skype, próba sprzedania domu), jak i innych osób (szereg przypadków przyłapania na kradzieży w supermarkecie). Do czasu znosi, każdy ma jednak jakieś granice. Pod warunkiem, że pozostały w nim ludzkie uczucie. Bo w niektórych już dawno nie pozostały (ważniejsza jest pozycja w firmie, kariera, pieniądze, poczucie wyższości nad biedniejszymi i starszymi).
Tak mocnego filmu w prostu sposób oskarżającego i negatywnie oceniającego otaczającą rzeczywistość dawno nie było.
Miara Człowieka ma trochę charakter paradokumentalny. Oglądając kolejne sceny, grane trochę „byle jak” przez aktorów, z niedopracowanymi dialogami, mamy wrażenie rzeczywistości – wręcz jakby to była autentyczne przypadki. Film nabiera swojego tempa ze sceny na scenę: może początkowo jest trochę nużący, może trochę irytuje brak ciągłości fabuły, ale pod koniec przekonujemy się że nie chodziło tutaj o opowiedzenie losów jednego człowieka, tylko ukazanie całego chorego systemu.
Ktoś może zarzucić filmowi zbytnią jednoznaczność (to taki pełny akt oskarżenia współczesnego kapitalizmu) – takim widzom polecam obserwację tego co się dzieje wokół nich. Każdy ma takiego samotnego sąsiada, któremu nie starcza na jedzenie pod koniec miesiąca.
Siłą filmu jest wielokrotnie już chwalona kreacja i nagradzana (Cannes) kreacja Vincenta Lindon. Gra on swojego bohatera na jednej minie, rzadko unosząc się emocjami (może poza negocjacjami w sprawie ceny sprzedaży domu), i to akurat w tym filmie wypala znakomicie. Może rozumiemy to dopiero w ostatniej scenie, ale nikt nie wyjdzie w kina obojętny.
Główny bohater ma niepełnosprawnego syna. Niewiele jest scen z jego udziałem, ale te które są też mają swój urok. Ile kropel wody zmieści się w pustej szklance?
Comments