"Fala" - Norwedzy zmierzyli się z kinem katastroficznym
Kino norweskie na polskich ekranach kinowych kojarzy nam się raczej, z raz gorzkimi, raz ze słodkimi, tragikomediami. Tym razem nietypowo mamy do czynienia z norweskim kinem katastroficznym skrojonym na wzór amerykańskich superprodukcji.
Już na początku filmu nie ma złudzeń co do fabuły: widzimy problemy Norwegów z osuwiskami skalnymi w przeszłosci i tragiczne wypadki powodujące nieszczęście wielu ludzi.
Po tej zajawce wchodzimy w życie normalnych ludzi. Głównym bohaterem jest sumienny (w ocenie wielu współpracowników ZBYT) geolog, który zawczasu ostrzega o niebezpieczeństwie. Ale - jak to w takich filmach - jest zbywany i sam, jak spełnią się jego obawy, musi ratować siebie, rodzinę i innych ludzi.
"Fala" czerpie garściami z kina katastroficznego i niestety jest to wadą, bo zwyczajnie nie pasuje taka forma do norweskiego klimatu. Film długo się rozkręca, sama katastrofa jest dość emocjonująca, ale już akcja ratunkowa mniej.
Nie jest to jakiś bardzo zły film, można spokojnie obejrzeć. Chociaż nominacja przez Norwegów do Oscara, w kontekście innych produkcji z tego kraju, mocno zaskakuje. Lepiej nie oglądać trailera bo streszcza on 90% wydarzeń.